Z rańca 18 keemów z Juniorem. Po południu Junior z ob. Małżonką odstawieni do znajomych a ja mam czas na samotny bryk po wysoczyźnie ... Trasa: Elbląg - Pasłęk - Młynary - Pogrodzie - Tolkmicko - Kadyny - Kamiennik Wlk. - Elbląg (czy jakoś tak) ... Od początku wiatr w ryj ... myślę no to cudnie, prędkość w okolicach 23 - 25 na godzinę ... wkurwionny byłem, dupsko bolało, stopy cierpły, ręce podobnież ... co się dzieje, od Pasłęka na szczęście zaskoczyło i wszedłem w swój rytm jazdy ... prędkość przelotowa wzrosła do stabilnych 30-35 km/h ... i doszło do przeprawy terenowej do Pogrodzia bo na jazdę przez Frombork nie miałem czasu ... lekkie to wspinanko nie było po piachu na oponach do jazdy po asfalcie ... ale daliśmy radę ... podjazd z Kadyn w stronę Łęcza bez problemu ... zjazd do Suchacza ... nie miałem siły już specjalnie dlatego jedynie 63,4 km/h z górki ... ostatnia wspinaczka z Suchacza na Kamiennik spowodowała wejście w ten tytułowy Zombie Zołn ... szamka mnie się skończyła w Pogrodziu i niestety za Suchaczem odcięło mi zasilanie ... ostatnie kilometry do Elbląga to była walka o przetrwanie ... takiego bólu w nogach to nie pamiętam, prędkości 18 km/h po płaskim też nie ;) ... cóż zdemolowałem sobie dziś troszku organizm ... ale to zawsze jakaś nauka na tak zwaną fjuczer ... mój organizm potrzebuje przy takim dość intensywnym tempie jazdy 3 l wody na 100 km i jeden baton Corny na 20 km ... nie masz paliwa nie jedziesz ... proste jak pierdolenie :) Pozdrawiam i idę leczyć zbolałe nogi ... Sallam Allejkum.
Noga mi dziś ewidentnie nie podawała, jakiś taki ospały i ogólnie zasmucony, jak było chłodniej to mi się lepiej śmigało, Junior na całe szczęście zadowolony ... na dodatek rozjebało się świecidełko w superultrahiperzajebistym foteliku Juniora firmy OK Baby ... a także upierdoliła się była gumka mocująca czujnik of speed w sigmie ... a we dupę z tym wszystkim. A bym zapomniał, koszulka typu bielizna funkcyjna z Lidla jest git, ale spodenko-bokserko-pampers z tego kompletu to goooowno jakich mało, się materiał przeciera, po kurwasz 400 km, żenua. Sallam Allejkum.
Na raty z Juniorem w foteliku ... w południe spotkaliśmy Roberta ... pokręciliśmy się po mieście, odwiedziliśmy polanę w Bażantarni ... junior polatał i powygłupialiśmy się nieco :)
Po południu round two !!! Polecieliśmy znów bez konkretnego planu poszwędać się po mieście :). Spotkaliśmy Wiolettę, której bardzo dziękuję za opanowanie chwilowego kryzysu Juniora :) ... machnęliśmy podjazd ul. Ogólną, polecieliśmy znów do Bażantarni ... wracaliśmy przez ul. Chrobrego i wspinaliśmy się do ul. Saperów ... znaczy Tata się wspinał :D ... po drodze złapało nas niewielkie kropienie, które spowodowało włączenie u taty TURBO MODE :) w domu czekał na nas pachnąca i smaczna buraczkowa ... mniam. Tylko czy buraczkowa jest kosher ??? Sallam Allejkum.
Po 9 dniach u babci Junior wrócił do domu ... tata w tak zwanym międzyczasie zamontował adapter do fotelika i tak oto zaczął się rowerowy sezon mojego syna ... z małym opóźnieniem pod postacią burzy, która to zrobiła nam jakąś godzinę obsuwy. Jak już deszcz był się skończył i słońce się było pokazało ruszyliśmy na powolny lajtowy objazd miasta ... Synek baaardzo zadowolony komentował wsze rzeczy, które oczom jego się ukazywały. Na szczęście dzisiejsze popołudnie pozbawione było kierowców z ograniczonym IQ i wszelkie przeloty jednią pomiędzy elbląskimi DDR'ami zakończyły się bezpiecznie ... co więcej spotkałem kolegę Adama z juniorem w ich "mondziaku" ... kolega Adam uprzejmie umożliwił nam włączenie się do ruchu ... uczcie się panowie kierowcy ... spostrzeżenia sprzętowe ... Giant z fotelikiem i z Juniorem prowadzi się dużo stabilniej i przewidywalniej od typowego górala na kołach 26 cali ... no cóż, mała rzecz a cieszy, kolejne punkty na plus dla trekinga z tajwanu ... Sallam Allejkum.
* zgodnie z uchwałą prowadzącego ten blog wszelkie śmiganie z Juniorem nie podlega kategorii "Kilometry Żałobne" czy się to czytającym podoba czy nie :)